Informacje o pobycie w punktach
- Termin pobytu: 2.06.2023 - 4.06.2023 Hotelu Tarasy Wang ***
- Lokalizacja zakwaterowania: Polskie Karkonosze
- Podróżowałem: Z moim partnerem
- Wyżywienie: Obiadokolacja
- Transport: Samochodem
Gdzie i jak pojechaliśmy?
Czy to po czeskiej, czy po polskiej stronie, nigdy nie byłam w Karkonoszach. Postanowiłam to zmienić w pierwszy weekend czerwca i tak w piątek po pracy wyruszyliśmy z Vysočiny w kierunku polskiego Karpacza. Jazda o długości około 180 km, nawet z jednym dłuższym postojem w Hradec Kralove, zajęła nam około 3 i pół godziny. Hotel znajduje się około tylko 20 km od granicy z Czechami i w okolicy nie było autostrady, więc nie kupiliśmy lokalnego znaczka autostradowego.
Jak wyglądał parking?
Wydaje mi się, że parking przy hotelu służy nie tylko gościom, ale i turystom, więc jest naprawdę przestronny. Przy wejściu znajduje się szlaban, który wydaje bilet parkingowy. Pamiętaj, aby zanieść go do recepcji, gdzie zostanie on zweryfikowany, a następnie możesz korzystać z parkingu na czas pobytu. Parking nie wymaga rezerwacji z wyprzedzeniem i jest bezpłatny** dla gości hotelowych.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Naszym schronieniem w Karkonoszach był Hotel Tarasy Wang *** położony bezpośrednio naprzeciwko Śnieżki. Choć hotel działa od 1897 roku, przechodzi właśnie stopniową renowację. Oprócz części ze starszymi pokojami, znajdują się tu nowoczesne restauracje, pokoje i strefa wellness. Dodatkowo obiekt znajduje się w wyjątkowej lokalizacji - w górskim Karpaczu, gdzie zimą można uprawiać narciarstwo, a przez cały rok turystykę w Karkonoskim Parku Narodowym, który znajduje się dosłownie kilka kroków od obiektu. Co gorsza, naprzeciwko hotelu znajduje się unikalny zabytek - piękny Kościół Wang w stylu skandynawskim. Po przyjeździe i zaparkowaniu udaliśmy się do recepcji, gdzie przywitała nas urocza pani. Byliśmy zaskoczeni, że nie mówiła zbyt dobrze po angielsku, ale wszystkie podstawy zostały nam przekazane. Budynki hotelu to trochę labirynt z wieloma korytarzami, więc doceniliśmy to, że recepcjonistka przeszła z nami część drogi do naszego pokoju, więc mogliśmy trafić do niego bez problemu. Mogliśmy spróbować poruszać się po hotelu na własną rękę, ponieważ karta do pokoju nie działała lub nie była aktywowana, więc i tak wróciliśmy do recepcji. Recepcjonista aktywował kartę i wszystko było w porządku.
Mieliśmy pokój w odnowionej części hotelu i był on naprawdę ładny i przestronny. Tuż za drzwiami znajdowały się wieszaki, lustro i duża szafa, a naprzeciwko było wejście do łazienki z prysznicem, toaletą, umywalką i drabinką grzewczą z wieszakami. Była tam również suszarka, która z pewnością przyda się po wylegiwaniu się w spa. Następnie znajdowała się część dzienna z ogromną kanapą, stołem, biurkiem z krzesłami, małą lodówką i telewizorem. Stąd można było wyjść na balkon, który był wyposażony w miejsca do siedzenia i miał piękny widok na okolicę. Drewniane schody prowadziły następnie z salonu na piętro duplex, gdzie ukryte było wygodne podwójne łóżko.
Jak jedliśmy w miejscu zakwaterowania?
Cena pakietu obejmowała obiadokolacje, które pierwszego dnia rozpoczęliśmy nieco gorączkowo, ponieważ było serwowane do godziny 19:00, o czym wiedzieliśmy z wyprzedzeniem. Do restauracji dotarliśmy około 18:50 i bardzo doceniliśmy fakt, że szef kuchni wciąż miał kolację. Składała się ona z zupy, dania głównego i deseru. Mogliśmy wybrać nasze danie główne z menu z dwiema opcjami. Jednak menu było tylko po polsku, a nikt z obsługi w restauracji nie mówił po angielsku, nie było czasu na rozszyfrowywanie, więc wybrałam pierwsze, a mój przyjaciel drugie danie. Skosztowałyśmy więc pięknie podanego barszczu, który był jednak dość kwaśny jak na nasz gust. Zamówiłam rybę z puree ziemniaczanym i dużą porcją surówki colesław i smakowało mi. Mój przyjaciel dostał coś pomiędzy gulaszem a kung-pao z puree ziemniaczanym. To danie nie smakowało źle, ale było to dziwne połączenie. Porcje były ogromne i prawie niemożliwe do skończenia. Deser był absolutnie pyszny** w postaci ciasta marchewkowego z kremem. Napoje były dostępne na zamówienie za dodatkową opłatą, ale mogliśmy mieć je zapisane w pokoju i zapłacić przy wyjściu.
Kolacja drugiego dnia nie była podawana na talerzach, ale w formie bufetu i była serwowana w restauracji "śniadaniowej". Ponownie była jedna zupa (warzywna), dwa dania główne (klopsiki w sosie śmietanowym z estragonem i pieczone żeberka wieprzowe z kapustą i ziemniakami) oraz deser (ciasto kokosowe). Posiłki były naprawdę smaczne i byliśmy również zadowoleni, że do obiadu była woda i sok owocowy gratis.
Słabiej było ze śniadaniem, które mi osobiście nie smakowało, ale mój chłopak był zadowolony, bo uwielbia jajecznicę z kiełbasą i ciastkami. Tych dań nie brakowało w menu, ale z dań gorących to było wszystko. Z zimnych były jeszcze ser, masło i smarowidła. Brakowało jednak informacji, co to za smarowidła, a poranne zgadywanki nie są dla mnie. Wybrałam więc jogurt owocowy i kiwi. Niestety wybór owoców nie był zbyt bogaty. Następnie były musli z mlekiem, a z napojów herbata, kawa, woda i sok.
Jak jedliśmy w okolicy?
Drugiego dnia naszego pobytu, podczas wycieczek, zatrzymaliśmy się na obiad w stylowym drewnianym domku Mazurkowa Chata. Spróbowaliśmy rosołu wołowego z domowymi kluskami i tradycyjnych polskich pierogów. Do wyboru było kilka rodzajów lub talerz mieszany z 2 kawałkami każdego rodzaju. My zdecydowaliśmy się na to drugie i spróbowaliśmy pierogów z ziemniakami i cebulą, mięsem z czosnkiem, szpinakiem z czosnkiem i kapustą z grzybami. Wszystkie opcje były przepyszne.
Jak wyglądało spa w hotelu?
Na parterze budynku z recepcją znajduje się małe i przytulne centrum wellness. Jest tam jacuzzi odpowiednia dla maksymalnie 4 osób i relaksujące leżaki naprzeciwko. W drugim mniejszym pomieszczeniu znajdują się dwie sauny o pojemności około dwóch osób i prysznic odświeżający. Dostęp do spa nie wymaga rezerwacji, ale ze względu na wielkość hotelu może być trudno cieszyć się relaksem w ruchliwych porach - na przykład wieczorem po powrocie z wycieczek.
Gdzie wybrać się na wycieczkę?
W sobotę naszym pierwszym przystankiem był park ptaków o trafnej nazwie ZOObaczysko, który znajduje się zaledwie 15 minut jazdy od hotelu. Cena wstępu wynosi około 25 zł i obejmuje również miskę z ziarnami i warzywami dla ptaków. Teren składa się z dużego ogrodu, który należy do domu rodzinnego, w którym mieszkają właściciele. Są tu króliki, różne gatunki gołębi, kury, koguty, ptactwo wodne, a także oczywiście kolorowe ptaki, dla których większość odwiedzających się tu udaje. Te pierzaste wystarczy pomachać im przed dziobem kubkiem z ziarnem, a od razu na ciebie przylecą. Tak więc zarówno dorośli, jak i dzieci spacerują po terenie z ptakami na rękach i głowach. Z tyłu ogrodu znajdują się klatki, w których można zobaczyć ptaki drapieżne. W tej samej okolicy znajduje się inne ptasie zoo o nazwie Papugarnia**. Też chcieliśmy tam pójść, ale zniechęciła nas niemożność płacenia kartą i trochę obszar, który jest w zasadzie wielkim betonowym blokiem, a wszystkie ptaki są zamknięte w środku.
Kolejnym celem naszej wycieczki był Zamek księcia Henryka nad jeziorem Sosnówka. Pod zamkiem znajduje się bezpłatny parking, z którego jest około 1,2 km pod górę. Do wyboru są dwie trasy - jedna gorsza, ale szybsza, a następnie dłuższa trasa odpowiednia dla dzieci, wózków i seniorów. Istnieje również możliwość zajrzenia do zamku, skąd rozpościera się piękny widok na okolicę.
W samym Karpaczu znajduje się Dziki Wodospad, przy którym zatrzymaliśmy się w drodze powrotnej. Znajduje się tam wejście do Karkonoski Park Narodowy, więc jest tam ogromny parking (płatny), na którym można zaparkować. Jeśli lubisz spacery, możesz dojść do wodospadu z hotelu (1,5 km). Spacer tam będzie łagodny, ale w drodze powrotnej będzie strome wzgórze. Po obiedzie udaliśmy się do oddalonych o 13 km term - Termy Cieplickie. Po godzinie 19:00 obowiązuje obniżona opłata za wstęp. Tak więc za 2-godzinne wejście na baseny i do części SPA zapłaciliśmy 55 zł od osoby. Główna część kompleksu to basenowy świat z basenem rekreacyjnym, który jest połączony z basenem pływackim, gdzie woda była najzimniejsza. Są też 2 brodziki dla dzieci i 2 baseny termalne z częścią wewnętrzną i zewnętrzną. Niestety, tylko jeden basen miał temperaturę wody, która nam odpowiadała (34°C), więc wypróbowaliśmy tylko ten. Zapłaciliśmy również za wejście do SPA, które ma kilka rodzajów saun (fińska, parowa, na podczerwień), a także jaskinię śnieżną, która jest właściwie przeciwieństwem sauny. Najbardziej podobały nam się gorące wanny i tepidarium (podgrzewane ławki).
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Czechach na ostatnią wycieczkę, do hospitál Kuks. W ten sposób dotarliśmy na początek wycieczki Hospitál, która jest podstawową wycieczką w cenie 30 zł za osobę. Wycieczka trwała około godziny, a my zajrzeliśmy do głównego korytarza z malowidłami ściennymi Tańca Śmierci, Kościoła Świętej Trójcy, gdzie zostaliśmy uraczeni wspaniałym występem muzycznym grupy SoliDeo grającej na instrumentach z epoki. Najważniejszym punktem wycieczki była dla mnie najstarsza barokowa apteka w Czechach - Pod Granatem, a ostatnim przystankiem było Lapidarium z posągami cnót i wad.
Ocena końcowa pobytu w Hotelu Tarasy Wang ***
"Hotel Tarasy Wang *** znajduje się w Karpaczu i jest doskonale położony - tuż przy wejściu do Karkonoskiego Parku Narodowego i obok pięknego skandynawskiego kościółka Wang. Zatrzymaliśmy się w odnowionym dwupoziomowym pokoju, który posiadał wszystkie udogodnienia potrzebne podczas krótkiego pobytu. Mieliśmy również tę zaletę, że mogliśmy zrelaksować się w małym spa z jacuzzi i 2 saunami. Codziennie serwowane są kolacje w formie bufetu, co bardzo mi się podobało. Śniadania były słabsze, ale uważam, że był to dobry posiłek. Pobyt w Tarasy Wang to idealny wybór dla rowerzystów lub wędrowców, zarówno par, rodzin z dziećmi, jak i psów."
Pobyt w Hotelu Tarasy Wang *** został osobiście zweryfikowany przez Nicole, członka zespołu Travelking, i może ona z całego serca polecić wizytę. Możesz zobaczyć inne osobiście zweryfikowane hotele tutaj.